U nas trwało to długo, byliśmy blisko załamania i przerwania terapii, praktycznie wyczerpał się przewidziany budżet na leczenie a na widoku zaczęło być ewentualne in-vitro, które też tanie nie jest. Dla mnie to były duże koszty leczenia, nie jestem jakiś bogaty, 1300zł/msc to dla mnie niemało. Wiedząc że terapia jest droga odkładałem na nią wcześniej. W jej trakcie wyniki miałem takie sobie, większe niż zerowe przed terapią, niby dające szanse na zajście naturalne ale niespecjalnie wielkie. Największy plus terapii to że trzeba było dużo próbować ;) to ta przyjemna część ;) szczególnie z taką ślicznotką, z jaką mam przyjemność żyć :)
Bywały momenty trudne, momenty zwątpienia. Droga terapia, kasy w *** a nie wiadomo czy będzie efekt. I myślenie typu: jestem do niczego, ch***j nie facet. W końcu odpuściliśmy sobie tę presję psychiczną, liczenie dni od cyklu do cyklu, a później znowu się nie udało bo zaczęło to wpływać na pożycie. I wtedy poszło :) W najmniej pozytywnym czasie, niespodziewanie udało się.
Jakbyście się też zastanawiali tak jak ja, że: o, mam lichą jakość nasienia, coś tam jest ale niespecjalnie, czy jak mi się uda zapłodnić kobietę to czy dziecko będzie zdrowe i w ogóle. Pytałem o to z uporem maniaka lekarza androloga, odpowiedź była jedna: organizm filtruje, odrzuca słabe plemniki, więc jeżeli już dojdzie do zapłodnienia to spokojnie, zapłodni najsilniejszy plemnik, powinno być dobrze.
Jak pisałem na początku chciałem się po prostu podzielić historią bo sam podobnych szukałem. Niczego nie polecam, niczego nie nakazuję, nie jestem lekarzem. Tak było w moim, naszym przypadku a każdy jest inny. Mam nadzieję, że komuś się to przyda, szczerze mówiąc nie będe chyba specjalnie wracał na forum, po prostu zostawiam i pozdrawiam, życzę szczęścia. Teraz na głowie mam nowe sprawy, pieluszki, karmienia itp. Łatwo nie jest ale jest wspaniale, dziecko oddaje z nawiązką.